Jadąc w stronę światłablog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(7)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy turdus23.bikestats.pl

zaliczone gminy

linki

Wpisy archiwalne w kategorii

500 - setki

Dystans całkowity:521.32 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:22:27
Średnia prędkość:23.22 km/h
Maksymalna prędkość:52.89 km/h
Suma podjazdów:2268 m
Suma kalorii:9368 kcal
Liczba aktywności:1
Średnio na aktywność:521.32 km i 22h 27m
Więcej statystyk

Maraton Podróżnika: Szczebrzeszyn

Sobota, 7 czerwca 2014 Kategoria 500 - setki, Maraton Podróżnika, W towarzystwie, Wycieczka wielodniowa
Km: 521.32 Km teren: 0.00 Czas: 22:27 km/h: 23.22
Pr. maks.: 52.89 Temperatura: 24.0°C HRmax: HRavg
9368: 9368kcal Podjazdy: 2268m Sprzęt: Koga Miyata Aktywność: Jazda na rowerze
Trasa: Skrzeszew- Mordy- Łuków- Kock- Firlej- Kozłówka- Lublin- Bychawa- Wysokie- Teodorówka- Szczebrzeszyn- Nielisz- Piaski- Łęczna- Parczew- Międzyrzecz Podl.- Łosice- Skrzeszew

Mapa:
Route 2 645 070 - powered by www.bikemap.net


Gminny: 503 (+43) Zbuczyn, Łuków w., Łuków m., Stanin, Wojcieszków, Serokomla, Kock, Firlej, Kamionka, Lubartów w., Niemce, Jastków, Lublin, Konopnica, Niedrzwica Duża, Strzyżewice, Bychwa, Wysokie, Turobin, Radecznica, Frampol, Sułów, Nielisz, Szczebrzeszyn, Rudnik, Żółkiewka, Rybaczewice, Piaski, Trawniki, Milejów, Łęczna, Ludwin, Ostrów Lubelski, Parczew, Milanów, Komarówka Podl., Drelów, Miedzyrzecz Podl. w., Miedzyrzecz Podl. m., Huszlew, Olszanka, Przesmyki, Łosice

Pierwszy raz postanowiłem wziąć udział w imprezie typu maraton. Wiązało się to z nowością pod tytułem: jazda w grupie, nie wątpliwie ułatwiającej pokonywanie kilometrów w tak nizinnym – przy samotnej jeździe monotonnym - terenie.
Cel wyjazdu był jasny, przejechać ponad 500km „na raz”. Pesymistyczny wariat zakładał ok. 30 godzin jazdy, realistyczny ok.28 a optymistyczny celował w symboliczną kwalifikację na BBTour czyli zmieszczenie się w limicie 27 godzin.
Noc na podłodze przespana średnio, pobudka po 4, przed 8 dojazd na miejsce startu pod kościołem. Tam przypadkowy podział na trzy grupki i o 7:59 start w grupie numer 2 pod flagą Waxmuda.

Do Łukowa dość spokojne choć i tak powyżej zakładanego tempa, grupowa jazda (ocierająca się o przepisy drogowe). Po 20 minutowym postoju i kilkunastu wzorcowych kilometrach następuje stopniowe unicestwienie planu przejazdu maratonu w grupach.  Kolejno wszyscy zjeżdżają się w całość, 3 grupa przesuwa się na przód, zjeżdża dowodzący Wilk. To starcza by wszyscy rozjechali się według wyścigowych standardów. Po kilku minutach z przodu, w grupie wypadek, po nim przystaję na mniej więcej minutkę ale koła pędzącej z 40km/h czołówki już nie łapie. Ostateczny podział na szybkich i wolnych zemną oczywiście w drugiej części.

Prze Kock do Kozłówki dojeżdżam z Robertem, czasem w grupce z Wojtkiem i Radkiem. Osób mało, jechać ciężej a do tego za nawigację służą nam moje kserówki map, przy braku mapnika na kierownicy najsprawniejszy system to nie jest;-)
Przed drugim postojem robi się ciepło i błogosławieństwem jest woda transportowana przez samochód techniczny (pomimo dystansu chyba pierwszy raz się nie odwadniam). Z drugiego postoju w Kozłówce ruszam własnym rekreacyjnym tempem by przed Lublinem dać się dogonić grupie Wilka i minimum miasto przejechać w towarzystwie. Tak też się dzieje a w szybszej „kolażówkowej” części grupki dojeżdżam do ostatniego wzgórza przed Bychawą w której pod dokulaniu mamy trzeci już pit stop. 
Do tego momentu średnia była niepokojąco wysoka, prawie 27 km/h na 190km więc następny odcinek,  wyżynny, do Szczebrzeszyna jadę własnym tempem. Najładniejszy roztoczański odcinek schodzi aż do wieczora, po drodze sporo dziur, odcinek z ruchem wahadłowym i nieszczęsne ominięcie zjazdu w Teodorówce co zapewnia mi plus kilka kilometrów i najostrzejszy podjazd dnia.
W czasie mojego zwiedzania przypadkowych wsi wyprzedają mnie wszyscy uczestnicy maratonu i do Szczebrzeszyna dojeżdżam z Rafim tylko przed kolegą na awaryjnej Kodze.

W Szczebrzeszynie planowany był godzinny postój obiadowy, pomysł ten od początku przekonywał mnie średnio, ja dużych posiłków w czasie jazdy nie jadam, więc po 20 minutkach i standardowej bułeczce ruszam w stronę Nielisza wyko rysując widność zachodzącego słońca. W Nieliszu rozświetlam się na standardową choinkę i kieruję w stronę Piasków, niespodziewanie jadę z przodu (inni robią zakupy) i dopiero po kilku kilometrach dogania mnie na obecnym etapie za szybka  ‘grupka Wilkowa’ – oświetlenie tak pędzącej grupki rowerzystów łudząco przypomina z oddali samochód:-)
Towarzysząca noc robi się ciężka, tak nawigacyjnie jak i sennie, aby nogi wciąż podają. Czasem jadę z innym uczestnikami ale to wciąż ta szybsza połówka, więc odpadam. W Piaskach zatrzymuje się na batonika, siadami i trochę odpływam – na tyle słabo by odnotować kolejne mijające mnie rozświetlone grupki – chyba po kilkunastu minutach zbieram się za ostatnią z nich ale dojazd do Łęcznej to już półprzytomne zakosiki na drodze. Przed Łęczną ratunek, tanksztela z kawusią i zapasem Tigerów. Po wspomaganiu, znów przytomny, natrafiam na wracających z swojego pogubienia trasy Księgowego i Hansa.

Przez resztę nocy jedziemy razem, przy wyjeździe z Łęcznej łapiemy jeszcze raz samochód, Parczewie już gdzieś umyka nam oficjalne miejsce postoju. O świcie zawiało chłodem  i w Miedzyrzeczu wraz z coraz cieplejszym słońcem robiło się nieprzyjemnie duszno. Co w połączeniu z dokuczającym żołądkiem dało mi sygnał na postój  i odłączenie się od chłopaków. Decyzja o tyle głupia że ponoć z kilometr dalej w lesie stał samochód maratonowy i goniona przez nas grupa Eranis (połączone siły przyjechały na metę sporo szybciej niż ja solo).
Końcówka to już pełen relaks z świadomością że jak bym nie jechał to spełnię własny plan maksimum czyli 27h.   Jedynym nieprzyjemnym momentem do mety była droga Łosice – Korczew, tak tragicznej nawierzchni (asfaltowej?) nie widziałem od 3 lat i otoczakowej drogi przy Kępnej w Beskidzie Niskim. Taki odcinek na dobicie elementów stycznych z siodełkiem:-)

Na mecie w Skrzeszewie czas brutto: 26:10 ( w limicie), 10 minut przed ostatnią czwórką która dojechała na metę, kilka osób się wycofało.
Zatem z nadwyżką satysfakcjonujący rezultat, szczególnie przy wiosennych kontuzjach. 
Łącznie ok. 100 km w peletonie, ok. 200 w większych lub mniejszych grupkach a reszta solo. Wspólna jazda na pewno była bardzo pomocna i mobilizująca dla większego tempa.

Foto:
Przed startem
Przed startem © turdus23
Bychawa - 3
postój
Bychawa - 3 postój © turdus23
Sam na kilka ujęć też się załapałem: 
Pierwsze kilometry
Noc
oraz 
Więcej o samej imprezie

kategorie bloga

Moje rowery

Koga Miyata 70107 km
Rower z wypożyczalni 132 km
Marin Four Corners 5957 km
Kellys Spider 30 62 km
BMX
Kona Kula 4430 km
Author Horizon 27040 km
Wigry 3
Spirit La Spezzia 666 km

szukaj

archiwum