Jadąc w stronę światłablog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(7)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy turdus23.bikestats.pl

zaliczone gminy

linki

Alpy Retyckie: St Moritz (10)

Niedziela, 27 lipca 2014 Kategoria Alpy Retyckie 2014, Wycieczka wielodniowa
Km: 66.62 Km teren: 0.00 Czas: 06:20 km/h: 10.52
Pr. maks.: 72.09 Temperatura: 13.0°C HRmax: HRavg
2770: 2770kcal Podjazdy: 1674m Sprzęt: Koga Miyata Aktywność: Jazda na rowerze
Alpy Retyckie: Dzień 10/17

Trasa: Filisur – Bergun – Albulapass (2312) – La Punt – Samedan – Sankt Moritz – Silvaplana – Punt Muragl

Mapa:


Czas brutto: 11:00h

Zasypiając po trzeciej nie spodziewałem się pobudki po 6:00 z strony trącających namiot i pokrzykujących Holendrów. Wypoczywającym w Alpach, przedstawicielom tej nie lubianej przeze mnie nacji, przeszkadzał rower. Przytwierdzony, nie do niskiego płotku jak po ciemku się zdawało, ale furtki na wytyczoną „mini działkę” z kamperem. Płotek miał 30/40 cm, ale jego sforsowanie okazało się zbyt ciężkie dla obywateli Niderlandów. Jako że agresorzy w językami innymi aniżeli własny się nie posługiwali, nadrabiali krzykiem i zbudzi pół kampingu. Pytanie otwarte czy ten wyimaginowany problem nie mógł poczekać chociażby do końca ciszy nocnej? Sytuacja zaiste abstrakcyjna. Na szczęście nie padało i w samych butach i piżamie odpiąłem rower, zyskując cenny spokój by zebrać się na drogę (wyjazd znów bez uiszczenia opłaty).
Cóż, największy minus kempingów, nawet darmowych - ludzie.

Pół dnia to mozolna i realizowana tak bez sił jak i bez szczególnej motywacji, wspinaczka na Albulapass. Wzdłuż sławnej linii kolejowej wytrawersowanej za pomocą wiaduktów, wiraży i kolejowych serpentyn. Widoków zero, mgła i słabowity deszczyk. Przy takiej linii, pociągi, zdawały się niczym widmo - słyszalne i nie widoczne - wyłaniać z co rusz innego kierunku, niekoniecznie spodziewanego.
Za Bergun podwózkę proponowali mi przejeżdżający z przyczepką Szwajcarzy (a ponoć mało przyjazny naród), jednak jej ambicjonalne odrzucenie wyszło na plus. Chwilę po postoju na przełęczy, chmury od południowej strony zaczęły się rozwiewać, prezentując piękny spektakl słońca, pary i zabłąkanych krów z tradycyjnymi dzwonkami.

Dalsza droga, wiodła szeroką i zieloną Doliną Engadyny do Sankt Moritz, jednej z stolic sportów zimowych. Choć latem spokojne, szejka z liczną świtą udało się spotkać a witryny z srebrem, zlotem, mirrą i Maserati poprzeglądać.
Na koniec dnia, zachód słońca nad jeziorem Silvaplana i powrót w głąb doliny, na camp w Punt Muragl. Dość luksusowy i mocno wypełniony , jednak na ostatnim skrawku przed rzeką udało się w końcu spokojnie wyspać. Przydatna przed kolejnym ciężkim dniem, czyli czterema przełęczami w stronę (niestety nie słonecznej) Italii i Masywu Ortlera.

Fotka dnia:
Dolina Engadyny
Dolina Engadyny © turdus23

Fotki:
WIĘCEJ ZDJĘĆ Z WYPRAWY

komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa mmyta
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

kategorie bloga

Moje rowery

Koga Miyata 70233 km
Rower z wypożyczalni 132 km
Marin Four Corners 5957 km
Kellys Spider 30 150 km
BMX
Kona Kula 4430 km
Author Horizon 27040 km
Wigry 3
Spirit La Spezzia 666 km

szukaj

archiwum