Jadąc w stronę światłablog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(7)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy turdus23.bikestats.pl

zaliczone gminy

linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Alpy Retyckie 2014

Dystans całkowity:1724.55 km (w terenie 6.00 km; 0.35%)
Czas w ruchu:119:47
Średnia prędkość:14.40 km/h
Maksymalna prędkość:74.80 km/h
Suma podjazdów:26613 m
Suma kalorii:51789 kcal
Liczba aktywności:17
Średnio na aktywność:101.44 km i 7h 02m
Więcej statystyk

Alpy Retyckie: Splügenpass (8)

Piątek, 25 lipca 2014 Kategoria Alpy Retyckie 2014, Wycieczka wielodniowa
Km: 104.47 Km teren: 0.00 Czas: 08:06 km/h: 12.90
Pr. maks.: 69.21 Temperatura: 25.0°C HRmax: HRavg
4056: 4056kcal Podjazdy: 2465m Sprzęt: Koga Miyata Aktywność: Jazda na rowerze
Alpy Retyckie: Dzień 8/17
Trasa: Somaggia – Chiavenna – Splügenpass (2115) – Sufers – Thussis – Bonaduz – Versam - Carrera

Mapa:


Poranek to miarowe zdobywanie wysokości, wraz z kolejnymi niezwykle wąskimi i malowniczymi serpentynami. W końcówce podjazdu piękne jezioro, wioska Montespluga i już dotarłem do Szwajcarii. Kilka zdjęć na granicy i wpierw kręty, z schematycznymi wywijasami a potem szybki zjazd.
Droga doliną przez pierwsze wioski aż do Thisis wywołał u mnie euforyczną reakcję na szwajcarską Gryzonię. Uzasadnioną zważywszy na mijane turkusowe jeziorka, wodospady, rwące rzeki z mrocznymi wąwozami, soczystą zieleń zboczy i otoczenie ze wszech stron wierzchołkami Alp. Ponadto barwne państwowe, kantonalne i miejskie flagi na każdym rogu, ład i porządek a pod kołami asfalt tak dobrej jakości że wciąż spotkany gdzieś podobny otrzymuje u mnie miano „szwajcarskiego”.
Za Bonaduz objawiło się drugie – deszczowe – oblicze tej krainy. Donośna burza i walące tuż obok pioruny towarzyszyły mi aż na wypatrywany wg. dostrzeżonej reklamy kemping. Skuszenie się tą dźwignią handlu okazało się strzałem w dziesiątkę. Otóż okazał się on nie tylko z widokiem na obstrzeliwane piorunami trzytysięczniki po drugiej stronie doliny Renu ale również „bezpłatnym” kawałkiem idealnej trawki. Dzięki zaufaniu Szwajcarów do gości, camp był pozostawiony bez kontroli po zamknięciu recepcji czyli pomiędzy 19 a 8. Co przy przyjeździe o 21 i wyjedzie o 7 czyniło go bezpłatnym.
Stosując tą taktykę omijania opłat, udało mi się przez wszystkie noce w tym kraju spać za darmo na świetnych kempingach (naturalnie z ograniczonym dostępem do infrastruktury przez brak żetonów/kart). W innych krajach ten zabieg nigdy się nie powiódł, reszta Europy zapewne spodziewa się takich przypadków i po zamknięciu recepcji ludzi pilnuje ktoś z baru czy restauracji. Na pewno manewr ten uczynił z drogie i „donosicielskiej” Szwajcarii kraj bardziej znośny dla sakwiarza.
Czas brutto: 14:30h

Fotka dnia:
Wjazd
do Szwajcarii - Splügenpass
Wjazd do Szwajcarii - Splügenpass © turdus23

Fotki:
>>> WIĘCEJ ZDJĘĆ Z WYJAZDU

Alpy Retyckie: Sondrio (7)

Czwartek, 24 lipca 2014 Kategoria Alpy Retyckie 2014, Wycieczka wielodniowa
Km: 102.80 Km teren: 0.00 Czas: 05:38 km/h: 18.25
Pr. maks.: 62.79 Temperatura: 24.0°C HRmax: HRavg
2328: 2328kcal Podjazdy: 639m Sprzęt: Koga Miyata Aktywność: Jazda na rowerze
Alpy Retyckie: Dzień 7/17
Trasa: Edolo Piantas – Passo dell’Aprica (1180) – Tresenda – Sondrio – Forcola – Morbengo – Mantello – Verceia - Somaggia

Mapa:


Ruszyłem późno, aż po jedenastej ale w zamian wyspany i pojedzony. A że w sumie za bardzo objedzony to jako że droga od początku wiodła po górę, to na Passo dell’Aprica można było pół godziny odpoczywać przez bolące bebechy. Co nie wiele pomogło a do bólu zdrowotnego dołączył ból z jazdy bardzo uczęszczaną przez ciężarówki szosą na Mediolan. Dolina nieciekawa, miasteczka byle jakie, widoków brak przez niski pułap chmur i tak do wieczoru. Wtedy w nagrodę, piękny zachód nad Lago di Mezzola rozświetlił góry w kierunku Passo dello Spluga i wskazał kierunek wyprawy – Szwajcarię.
Czas brutto: 9:30h

Fotka dnia:
Lago di Mezzola
Lago di Mezzola © turdus23

Fotki:
Alpy Retyckie 2014/ vol.1: Ötztal, Trentino-Alto Adige


Alpy Retyckie: Madonna di Campiglio (6)

Środa, 23 lipca 2014 Kategoria Alpy Retyckie 2014, Wycieczka wielodniowa
Km: 106.63 Km teren: 0.00 Czas: 08:05 km/h: 13.19
Pr. maks.: 63.41 Temperatura: 26.0°C HRmax: HRavg
3964: 3964kcal Podjazdy: 2245m Sprzęt: Koga Miyata Aktywność: Jazda na rowerze
Alpy Retyckie: Dzień 6/17
Trasa: Villa Rendena – Pinzolo – Madonna di Campiglio – Passo Campo di Carlo Magno (1680) – Dimaro – Mezzana – Vermiglio - Passo di Tonale (1883) – Ponte di Legno – Edolo Piantas

Mapa:


Pobudka przed świtem, szybkie składanie namiotu (udało się zdążyć przed pierwszym wyprowadzającym psa na spacer) i wolne śniadanie. Natomiast,po zajęciu miejsca na siodełku, czekała mnie coraz wolniejsza i mozolniejsza droga w górę doliny ku Madonna di Campiglio. Nieśpieszna celowo - gdyż w obliczu popołudniowych burz, dzienny plan zakładał dotarcie tylko za Dimaro, czyli przełęcz dalej. Swoisty moment przegięcia nastąpił gdy na odcinku przed Sant’Antonio di Mavignola - gdzie auta jeżdżą nową szosą a rowerzyści i piesi maja do dyspozycji starą drogę – wyprzedził mnie piechur z dużym plecakiem! Moment zwątpienia w obrany środek transportu... Nie było rady, objąłem prowadzenie w tym smutnym wyścigu i podziwiając wyłaniające się od wschodu wierzchołki pasma Dolomiti di Brenta (piękne), dotarłem do Madonny (spory, nieciekawy ośrodek narciarski), a po dłużej przerwie obiadowej, na już nieodległą przełęcz Campo di Carlo Magno (równie nieciekawa).
Po przyjemnym zjeździe, w Dimaro czekała na mnie błękitna niespodzianka. W mieścinie swój letni obóz przygotowawczy spędzało akurat piłkarskie Napoli co zaowocowało koszulkami, flagami i banerami w klubowych barwach. Niewątpliwie krajanie licznie przybieżeli na północ za swoimi idolami. Zakupy skończyłem po 14, świeciło słońce więc skorygowałem plany i postanowiłem dojechać do okolic rozjazdu z drogą na Passo di Gavia. Decyzja brzemienna w skutkach jak się później okazało. Po kilkunastu minutach wygodnej jazdy drogą rowerową widok na przełęcz Tonale zasnuł się mrocznymi chmurami. U mnie w dolinie natomiast sucho i o dziwo, choć z czasem droga zrobiła się mokra, na głowę nie kapało. Optymistyczne myśli że burza przeszła na zachód towarzyszyły mi aż do ostatniej, już bez leśnej prostej do miasteczka na przełęczy. Tak jednak rozpoczęło się drugie załamanie pogody na mojej trasie, wiatr i deszcz przybierały na sile a rozbić się na noc (godzina 19sta) nie bardzo było gdzie(miasteczko na 1900 metrów…). Pozostało zjeżdżać i to szybko bo rozgrzmiały się pioruny. Po chwili trwała już nawałnica, widoczność spadała do zera, gdzieś nad nieprzeniknionymi czarnymi chmurami trwał zachód a na nierównej drodze walka o wyhamowanie przed każdym zakrętem. Ulewa trwała dwie godziny i równie niespodziewanie jak się rozpoczęła tak się skończyła. No cóż, uroki pogodowe Masywu Ortlera...
Problem polegał na tym że w międzyczas zajechałem już do Edolo. Zjeżdżając, zwątpiłem w widokowy sens kierowania się na Gavię i Stelvio stając przed dylematem – nocny pociąg do Bresci (i kierowanie się na Ticino i przeł. Św. Gotarda przez Bergamo) czy też kamping (i kierunek Gryzonia). Rozwiązanie przyszło same, wraz z końcem deszczu, spoglądając na rozkład przed dworcem kolejowym. Ostatni pociąg odjechał godzinę wcześniej. Pozostało wdrapać się jeszcze na camp „Adamello” i po nieudanej próbie minięcia bramy bez zapłaty, odespać poprzednie dwie noce.
Czas brutto: 14:00h

Fotka dnia:
Dolomiti di Brenta
Dolomiti di Brenta © turdus23

Fotki:
Alpy Retyckie 2014/ vol.1: Ötztal, Trentino-Alto Adige

Alpy Retyckie: Lago di Garda (5)

Wtorek, 22 lipca 2014 Kategoria Alpy Retyckie 2014, Wycieczka wielodniowa
Km: 130.77 Km teren: 3.50 Czas: 09:18 km/h: 14.06
Pr. maks.: 59.95 Temperatura: 28.0°C HRmax: HRavg
3465: 3465kcal Podjazdy: 1640m Sprzęt: Koga Miyata Aktywność: Jazda na rowerze
Alpy Retyckie: Dzień 5/17

Trasa: Costermano – Garda – Torri del Benaco – Malcesine – Torbole – Riva del Garda – Pregasina – Lago di Ledro – Storo – Creto – Tione di Trento – Villa Rendena

Mapa:


Jakaż to radość nieopisana, gdy po całym dniu opadów, wchód wita się widokiem lekkich fal unoszących się na tafli, skąpanego w promykach słońca Lago di Garda. Harmonia, cisza, ludzi o tej porze brak a żadne krople nie stukają po kasku. Aż chciało się odsapnąć na nadbrzeżnym bulwarze, ale błękit nieba nie miał trwać wiecznie, a okrążanie jeziora trochę zajmuje.

W kolejnych mijanych miejscowościach wspaniałe widoki, zamki i kościoły ale początkowe ciche plaże i puste ulice zaczęły się powoli zaludniać turystami wszelkiej maści. I tak nim nastała dziewiąta cały urok jeziora prysł. Nastał czas tłumu, gwaru i spalin.
Zaistniałe niezbyt przyjemne połączenie postanowiłem ominąć za Riva del Garda korzystając ze ścieżki rowerowej poprowadzonej zboczami, którą kojarzyłem z przeglądanej przed wyjazdem relacji. Nie znając szczegółów i nie mając dokładnej mapy (nie spodziewałem się odwiedzin tych okolic) ścieżkę odnalazłem, nie prowadziła ona jednak wzdłuż jeziora a w góry. Jej przebieg był bardzo widowiskowy, jednak zdecydowanie nie była przystosowana do obładowanego sakwami trekkinga. Stromo, wąsko, luźne kamienie i mijający mnie kolejno rowerzyści na góralach, usilnie wzbudzali poczucie że to nie miejsce przeznaczone dla mnie. Z czasem pojawiły się trzy drogi asfaltowe: ślepa (którą dojechałem do Pregasiny), stromy tunel z zakazem jazdy rowerów i dróżka nad Lago di Ledro a dalej ku Madonna di Campiglio i tam nieco wbrew własnej woli skierowałem się, by nie zjeżdżać ponownie ścieżką do Riva del Garda.

Przed samym Lago di Ledro szlak rowerowy prowadził skrótem o (wg licznika) 30% nachyleniu! Jeden z dwóch momentów wyprawy gdzie obciążony rower trzeba było wręcz wpychać pod górkę. Dalej spokojna trasa aż do wieczora wiodła kolejno przebiegając brzegiem jeziora, wąwozem Valle d’Ampola i dróżką rowerową poprowadzoną drewnianymi podestami nad rzeką Chiese. Natomiast szeroka dolina Giudicarie, leżąca pod ponad trzytysięcznym pasmem Adamello, zaskakiwała zupełnym brakiem turystycznego charakteru. Gdy się ściemniło, za Tione, skorzystałem z świetnej miejscówki na biwak – przy ławkach na dróżce rowerowej, oddzielonej od wsi zboczem rzeki.

Czas brutto: 16:40h

Fotka dnia:
Lago di Garda
Lago di Garda © turdus23

Fotki:
Alpy Retyckie 2014/ vol.1: Ötztal, Trentino-Alto Adige

Alpy Retyckie: Trento (4)

Poniedziałek, 21 lipca 2014 Kategoria Alpy Retyckie 2014, Wycieczka wielodniowa
Km: 145.41 Km teren: 0.00 Czas: 08:36 km/h: 16.91
Pr. maks.: 54.80 Temperatura: 16.0°C HRmax: HRavg
2528: 2528kcal Podjazdy: 535m Sprzęt: Koga Miyata Aktywność: Jazda na rowerze
Alpy Retyckie: Dzień 4
Trasa: Lago di Caldaro – Ora – Lavis – Trento – Rovereto – Avio – Rivoli Veronese – Costermano

Mapa:


Padać zaczęło ledwo skończyłem składać namiot, lać ledwo dojechałem do trasy rowerowej wzdłuż rzeki, a grzmieć i trzaskać piorunami ledwo dotarłem do zadaszonego miejsca odpoczynku. Szczęśliwie znalezione schronienie okazało się zwodnicze gdyż zacinający co rusz z innej strony deszcz, przy braku bocznych ścian, obficie dosięgał zarówno mnie jak i mój dobytek - nawet podczas ratowania się staniem na stole. Po trzy godzinnej ulewie, gdy osłabła (lub bardziej gdy psychicznie zmęczony sytuacją wmówiłem to sobie) ruszyłem dalej z myślą „byle na południe”. Ostatnią drogę na Passo di Tonale a dalej Stelvio zostawiałem za sobą. Alpejskie przełęcze w taką pogodę się nie sprawdzają, w dolinie choć równie mokro, to jednak cieplej, a i w przeciwdeszczowym wdzianku pocenie jest mniejsze na płaskim. W rezultacie przyszło mi odwiedzić i pokręcić się po Trydencie i Rovereto. W pierwszym, blisko realizacji był pomysł podjechania pociągiem do Werony. Jednak pociąg (przez kolejkę do kasy i podwójne schody na peron) przegrał - o dziwo - rywalizację z perspektywą dalszego moknięcia. W drugim mieście zaś w pamięć zapadła najbardziej najprzyjemniejsza chwila dnia. Możliwie długo przeciągane zakupy w markecie , takim suchutkim i cieplutkim:-) Pedałując dalej w kierunku Werony zastał mnie w końcu i zmrok, a z nim przemożna niechęć do rozbijania namiotu po nocy pośród jakiś przemoczonych chaszczy. Kusiło ponownie przedrzemać w jakimś przy restauracyjnym, zadaszonym ogródku do świtu – a że gastronomię najprościej znaleźć wśród turystów, skierowałem się od razu nad awaryjny cel - jezioro Garda. Nim pokonałem dzielące od niego pasmo wzgórz przestało padać, a ja rozgościłem się w sympatycznie schowanym i solidnie zadaszonym ogródku kawiarni, przy centrum handlowym w Costermano.

Czas brutto: 16:30h

Fotka dnia:
Trydent
Trydent © turdus23

Fotki:
Alpy Retyckie 2014/ vol.1: Ötztal, Trentino-Alto Adige

Alpy Retyckie: Merano (3)

Niedziela, 20 lipca 2014 Kategoria Wycieczka wielodniowa, Alpy Retyckie 2014
Km: 123.74 Km teren: 0.00 Czas: 07:32 km/h: 16.43
Pr. maks.: 63.90 Temperatura: 22.0°C HRmax: HRavg
3460: 3460kcal Podjazdy: 1538m Sprzęt: Koga Miyata Aktywność: Jazda na rowerze
Alpy Retyckie: Dzień 3

Trasa: Sölden – Obergurgl –Hochgurgl – Timmelsjoch (2509) – San Leonardo in Passiria – Rifiano – Merano – Ciclabile Valle dell’Adige - Vilpiano – Frangarto – San Michele – Caldaro – Lago di Caldaro

Mapa:
Route 2 738 518 - powered by www.bikemap.net


Rano, w związku z prognozowanym załamaniem pogody, nie zwlekając rozpocząłem wspinaczkę na Timmelsjoch. Niestety - wiatr, chmury i mgła dosięgły mnie jeszcze przed osiągnięciem przełęczy. Zaraz po wjeździe na płatny dla samochodów odcinek. Walory krajobrazowe zostały zlikwidowane, a spodziewany deszcz - niezwykle intensywny - złapał mnie już na początku zjazdu.
Wioski Tyrolu Południowego w dolinie Passeiertal, nie tylko mają silny austriacki charakter, ale również ich mieszkańcy obnoszą się swym antywłoskim nastawianiem „Südtirol nicht Italien”  – to przykładowe popularne hasło na domach.
Bardziej włoska zabudowa, intensywniejsza zieleń i słońce pojawiły się dopiero w Dolinie Adygi, w Merano. Samo miasto dziś sławny kurort, swą pozycję zawdzięcza Habsburskiemu panowaniu i statusowi ulubionej miejscowości wypoczynkowej księżniczki Sisi, której wpływy zapoczątkowały uzdrowiskowy rozwój miasta a pomnik zdobi miejski park.
Natomiast klimatyczna Dolina Adygi, owiana zapachem wszechobecnych jabłkowych sadów, jest bardzo przyjazna dla rowerzystów. Całkowicie wydzielona od ruchu samochodowego dróżka rowerowa, ciągnie się praktycznie przez całą jej długość, a standard nawierzchni przyciągał na nią liczne grono szosowców. W ten przyjazny sposób, korzystając nawet z rowerowego tunelu przy Bolzano, dotarłem wraz z zachodem słońca za Lago di Caldaro. Biwak, jakże by inaczej, rozbiłem pośrodku jabłkowego sadu (porównywalnie przyjemnie nocuje się chyba tylko w gajach oliwnych) i mentalnie szykowałem na zapowiadaną kolejną falą opadów – tym razem kilkunastogodzinną.

Czas brutto: 13:30h

Fotka dnia:
Timmelsjoch - seprentyna numer 9
Timmelsjoch - seprentyna numer 9 © turdus23

Fotki:
Alpy Retyckie 2014/ vol.1: Ötztal, Trentino-Alto Adige

Alpy Retyckie: Ötztaler Gletscherstrasse (2)

Sobota, 19 lipca 2014 Kategoria Alpy Retyckie 2014, Wycieczka wielodniowa
Km: 132.30 Km teren: 0.00 Czas: 09:54 km/h: 13.36
Pr. maks.: 68.92 Temperatura: 29.0°C HRmax: HRavg
4760: 4760kcal Podjazdy: 2794m Sprzęt: Koga Miyata Aktywność: Jazda na rowerze
Alpy Retyckie: Dzień 2

Trasa: Mittenwald – Seefeld in Tirol – Mösern (1250) - Telfs – Silz - Ötztal – Langenfeld - Sölden - Ötztaler Gletscherstrasse – Rettenbachferner - Tiefenbachferner Gletscher (2830) – Sölden

Mapka:
Route 2 738 499 - powered by www.bikemap.net


Start wyprawy o 23:15 spod dworca w Mittenwald a następnie jazda przez piękną Tyrolską noc, rozświetlaną rozgwieżdżonym i bezchmurnym niebem. Tak korzystne warunki pogodowe miały trwać niecałe dwie doby. Faktycznie front i załamanie, przyszło jeszcze wcześniej. Właśnie te prognozy spowodowały na dzień przed wyjazdem całkowite porzucenie planów (w efekcie dziwną trasę i sporo gubienia) i zamiast na Szwajcarię skierowałem się wpierw na potencjalnie cieplejsze Włochy.
Po drodze jednak Austria – Ötztal - i drogowe perły regionu: Ötztaler Gletscherstrasse i Timmelsjoch. Liczył się czas, stąd wyniszczająca, całonocna jazda na początek. W obronie przed snem dwukrotnie zatrzymałem się na prawie godzinne, prawie drzemki, w przy restauracyjnych ogródkach piwnych. Po wschodzie jeszcze kawa i względnie przytomny ruszyłem mozolnie w górę doliny, w stronę Sölden. Do celu, pod lodowiec, do pokonania było łącznie ponad 2200 metrów przewyższenia na 58 kilometrach! Właściwy wysokogórski podjazd (za Sölden, wiodący do stacji narciarskich) pomimo pięknej pogody, prawie całkiem bez ruchu i to zarówno samochodowego jak i rowerowego. Chwilowo szczęśliwy, do miasteczka zjechałem za pięć 18sta… i nie zostałem już wpuszczony do miejscowego marketu. Niby otwarty ale przez ostanie minuty można już tylko wychodzić. Wobec braku zapasów innych niż żelazna porcja orzeszków (wcześniej czasu na zakupy nie było) zadowoliłem się kebabem od miejscowego Turka. Decyduje się również wykosztować na miejscowy camping - bardzo wysoki standard i bardzo wysokie ceny - natomiast mogę w końcu naładować do pełna nowo zakupiony telefon . Bateria wytrzyma, o dziwo, aż do powrotnego pociągu.
W Alpach aby jest pod dostatkiem darmowych źródełek wody, kraników czy w ostateczności strumieni.

Czas brutto: 20:30h

Fotka dnia:
Tiefenbachferner Gletscher
Tiefenbachferner Gletscher © turdus23

Fotki:
Alpy Retyckie 2014/ vol.1: Ötztal, Trentino-Alto Adige

Alpy Retyckie: Praga (1)

Piątek, 18 lipca 2014 Kategoria Alpy Retyckie 2014, Wycieczka wielodniowa
Km: 4.79 Km teren: 0.00 Czas: 00:28 km/h: 10.26
Pr. maks.: 19.70 Temperatura: 31.0°C HRmax: HRavg
50: 50kcal Podjazdy: 15m Sprzęt: Koga Miyata Aktywność: Jazda na rowerze
Alpy Retyckie: Dzień 1

Trasa: Chorzów- Auto- Bohumin- Kolej- Praga- Kolej- Monachium- Kolej- Mittenwald

Pierwszy dzień wyprawy czyli tranzyt w Alpy.
Ceske Drahy są zwykle bez problemowe dla podróżującego z rowerem jednak tym razem pociąg międzynarodowy Praga –Monachium zachwiał tym standardem. Bilet kupowałem z dwutygodniowym wyprzedzeniem w promocji internetowej – nie dało się jednak dokupić biletu na rower. W międzynarodowej kasie w Bohuminie kasjerka pomóc też nie potrafiła a Pradze czasu za zakupu nie było. Pociąg miał dopuszczony przewóz jednośladów i do granicy dojechałem, jednak bez 'jizdenky na kolo' bo konduktorka również tłumaczyła że biletu sprzedać nie może. Prawie fajnie ale niemiecka kontrola stanowisko miała odmienne i w efekcie zamiast w koronach płaciłem drożej, w euro.
Co gorsza przez to małe zamieszanie nie przyjrzałem się otrzymanemu biletowi i w automacie w Monachium ponownie z biletem do Mittenwaldu dokupiłem bilet rowerowy. Oba ważne po 24 godziny:-(
Nie były to jedyne nieplanowane wydatki pierwszego dnia. Otóż gdy pociąg dojeżdżał do Pragi odkryłem że w aucie w Bohuminie zostawiłem telefon. Pośpiesznie objeżdżając okolice dworca w Pradze lombardu nie znalazłem i musiałem zadowolić się możliwe tanią acz prymitywną Nokią z dworcowego salonu Vodafone. O dziwo, na doładowaniu za niecałe 50zł dotrwałem na roamingu aż do ponownego zawitania w Pradze za 16 dni.
Na start trzy stówy w plecy ale nie wyczerpały one limitu nieszczęść w czasie tej wyprawy.
Czas brutto: 18:20

Fotki:
Praha hl.n
Praha hl.n © turdus23

Praga, Plac
Wacława
Praga, Plac Wacława © turdus23

Gdzieś między Pilznem a niemiecką granicą
Gdzieś między Pilznem a niemiecką granicą © turdus23

München Hbf
München Hbf © turdus23

kategorie bloga

Moje rowery

Koga Miyata 70233 km
Rower z wypożyczalni 132 km
Marin Four Corners 5957 km
Kellys Spider 30 150 km
BMX
Kona Kula 4430 km
Author Horizon 27040 km
Wigry 3
Spirit La Spezzia 666 km

szukaj

archiwum